Wielkie małe kroki

Zakładając bloga, nadchodzi czas, aby napisać pierwszy post. I w tej chwili następuje mętlik w głowie... Przez ostatni miesiąc codziennie przechodziła ci przez głowę myśl, by założyć bloga i milion pomysłów, co byś mogła tam zamieścić, a gdy w końcu postawiłaś ten wielki, mały krok nastąpiła pustka w głowie. No głupia blondynka ! Ale cóż, może zacznijmy od początku...
Od kiedy pamiętam uwielbiałam zapisywać wszystkie swoje wspomnienia i przemyślenia. Do dziś prowadzę pamiętnik, w którym zaczęłam skrobać prawie 10 lat temu. Oj jest się z czego pośmiać spoglądając tyle lat wstecz... Aż człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to aby na pewno jego słowa. Tak więc idąc za ciosem postanowiłam, że założę bloga, przecież teraz ma go prawie każdy. Nie jest to jednak miejsce, w którym będę opisywać swoje wymyślne stylizacje, bo przyznaję się, nie podążam specjalnie za modą. Zawsze jestem sto lat za murzynami. A więc co mnie skłoniło, by zacząć tu coś pisać ? Moja druga największa miłość w życiu - miłość do jedzenia rzecz jasna ! A co za tym idzie także do gotowania. Z początku był to zwykły przymus. Moje wybredne kubki smakowe zmusiły mnie do nauki gotowania i przyrządzania potraw według moich gustów. Moimi mentorkami oczywiście były mama i babcia. Jak można się łatwo domyślić, nie było to zbyt ,,chude'' gotowanie. Prawie na początku studiów, czyli już prawie 3 lata wstecz, zakochałam się w gotowaniu. Zdrowym, dietetycznym, czy określając to jednym z najbardziej popularnych obecnie słów - fit ! Mała blondynka w wielkim mieście, z ogromnym apetytem i dostępem do najróżniejszych produktów. Tak to właśnie się zaczęło. Z 60 kg wskazówka spadła na 51 kg i otworzyły się oczy. A uwierzcie, że przy moim wzroście jest to ogromna różnica. Okazało się, że jednak warzywa na obiad i czekolada zagryzana popcornem na kolacje to nie jest sprzyjająca mi dieta. Zaczęłam się interesować, czytać, wgłębiać i tak dotarłam tutaj, do momentu, w którym kończę licencjat (z kierunku, po którym można robić wszystko i  nic), a przy odrobinie szczęścia zacznę magisterkę z dietetyki. To, co z początku było tylko zwykłym zainteresowaniem, stało się pasją i celem w życiu.
A kim jestem ja? Roztrzepaną, gapowatą, wiecznie głodną i nienażartą blondynką z niewielkiej nadmorskiej wsi. Z pewnością moja pierwsza największa miłość dodałaby przymiotnik: zołzowatą. Ale nie wnikajmy w szczegóły !
W jakim celu założyłam bloga? W celu podzielenia się moim sporym zbiorem zdjęć wypróbowanych i wymyślonych przeze mnie przepisów oraz uświadamiania każdemu, jak wiele można zmienić w swoim życiu zmieniając tak niewiele. Muszę wiele rzeczy poukładać i doprowadzić do porządku, a gdy już to zrobię, natychmiast ruszę do działania.
Mam nadzieję, że będzie miło, smacznie i zdrowo !
Buźka !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy wiemy co jemy ? + zupa z soczewicy

Pieczone ziemniaczki

Chili con/sin carne